Na początku faktycznie choroba przebiega dość aktywnie z licznymi rzutami, z dużą aktywnością rezonansową, a później przebiega w sposób utajony, więc rzutów pacjent nie widzi. Wszystko zależy od tego, czy pacjent jest leczony. Być może w tym przypadku pacjentka na początku przyjmowała lek o umiarkowanej skuteczności, więc aktywność była dość duża, a później, w związku ze zmianą leczenia – na leki o wysokiej skuteczności, które bardzo mocno wpływają na aktywność rzutową i być może dlatego tych rzutów nie ma. Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie i ciężko jest do końca odpowiedzieć. Patrząc też na pani wiek, że ma 29 lat, to raczej nie myślimy o tym, że u tej pacjentki przestała dominować przyczyna zapalna a zaczęła neurozwyrodnieniowa, ale pewnie raczej jest tak, że ma skuteczne leczenie i to jest wyhamowanie tej aktywności zapalnej, rzutowej, też rezonansowej.
Stwardnienie rozsiane to choroba z autoagresją, czyli w naszym mózgu robi się stan zapalny –organizm sam atakuje mózg i rdzeń kręgowy. Dodatkowo te procesy stymulują neurodegenerację, czyli wtórnie uszkadza się układ nerwowy, ale nie jest to związane jedynie z wspomnianym procesem zapalnym. Problem polega na tym, że obecnie potrafimy leczyć tylko proces zapalny. Wszystkie leki stosowane w SM są lekami przeciwzapalnymi. Procesy neurodegeneracyjne cały czas toczą się w organizmie.
Proces neurodegeneracyjny jest dominujący w przypadku postaci pierwotnie postępującej – procesu zapalanego jest mało. Lek, który pacjenci otrzymują, to jedyny lek, który ma udowodnioną jakąkolwiek skuteczność. Zadaniem terapii jest stabilizacja rozwoju choroby.
Dodatkowo warto dołączyć do tego sumienną rehabilitację, aby poprawić swoją funkcjonalność.
Należy pamiętać, że efekty leczenia, jak i rehabilitacji, można oceniać po upływie roku – więc proszę się nie zniechęcać. Jest to leczenie, które musi potrwać klika miesięcy, aby dało rezultaty.
PL2209301408
Ciężko tutaj odnieść się do pytania, dlatego, że tak naprawdę objawy stwardnienia rozsianego w postaci rzutowo-remisyjnej raczej zależą od rzutów. Między rzutami mamy mieć stabilność choroby i zwykle tak jest, że pacjenci nie mają nowych objawów klinicznych, ewentualnie jakieś nasilenie już wcześniejszych objawów, które może wynikać chociażby z infekcji, zmęczenia czy właśnie z wysokiej temperatury. Objawy bólowe u pacjenta z niewielkim deficytem neurologicznym, czyli na przykład bez spastyczności, u którego nie ma dużego niedowładu kończyn dolnych nie są typowe dla stwardnienia rozsianego. W związku z czym ból ręki nie bardzo, chyba, że są to objawy parestetyczne, a więc zaburzenia czucia o charakterze pieczenia, mrowienia, drętwienia. Jeśli chodzi o stwardnienie rozsiane i o rzuty, to objawy mogą być różnorodne i zależą od tego, gdzie jest lokalizowane w danym momencie ognisko zapalne. Możemy mieć różne objawy: czuciowe, a więc zaburzenia czucia, mrowienia, drętwienia; ruchowe, a więc niedowłady; zaburzenia równowagi, zawroty głowy, podwójne widzenie, pozagałkowe zapalenie nerwu wzrokowego, a więc zaburzenia ostrości wzroku z bólem gałki ocznej (to jest jedyny ból, który występuje w trakcie rzutu). Myślę więc, że skupiłabym się bardziej na rzutach. Natomiast, jeśli pojawia się coś między rzutami, np. nasila się spastyczność, którą już pacjent ma od dłuższego czasu, to rozpoznajmy wtedy tak zwany pseudorzut. Pseudorzut to nasilenie objawów neurologicznych nie związane z rzutem, ale na przykład z infekcją. Musimy być bardzo wyczuleni, zwłaszcza na przewlekłe, nawrotowe infekcje dróg moczowych, które mogą przebiegać w sposób prawie utajony, zwłaszcza u kobiet, nie dają objawów dysurycznych, a więc pieczenia podczas oddawania moczu czy bólu, a jednak infekcja jest i ona może nasilać nam wcześniej już istniejące objawy SM-owe.
Nie ma żadnych ram czasowych trwania stwardnienia rozsianego. Celem leczenia jest wyhamowanie rozwoju choroby i opóźnienie procesu progresji do postaci wtórnie postępującej.
W naturalnym przebiegu choroby, bez leczenia, zwykle po około 10-15 latach pacjent przechodzi do postaci wtórnie postępującej.
PL2209301408
Bardzo dziękuję za to pytanie, bo to jest bardzo ważna rzecz. Stwardnienie rozsiane to jest choroba bardzo indywidualna, każdy choruje po swojemu, a jej przebieg zależy od wielu czynników, w tym od skuteczności leczenia. Oczywiście również od aktywności choroby i cech biologicznych pacjenta. Skuteczne leczenie stwardnienia rozsianego może opóźnić, a nawet zapobiec przejściu postaci rzutowej w postać wtórnie postępującą, ponieważ zmniejsza aktywność zapalną. Rzuty, powstawanie nowych zmian w mózgu i rdzeniu kręgowym, są związane z procesem zapalnym, który przyczynia się do uszkodzenia nerwów. Jeżeli leki skutecznie kontrolują zapalenie i zapobiegają rzutom, proces uszkadzania mieliny i samych aksonów, neuronów jest znacznie spowolniały. Leczenie chroni rezerwę neurologiczną. Każdy rzut wyczerpuje rezerwę neurologiczną, czyli zdolność mózgu do rekompensowania uszkodzeń. Jeżeli nie mamy rzutów, nie tracimy komórek nerwowych i zachowujemy również rezerwę neurologiczną. Leczenie immunomodulujące zmniejsza również przewlekły stan zapalny, czyli tę PIRA (progression independent of relapse activity), która jest odpowiedzialna za progresję niesprawności niezależną od rzutów. Zatem pacjenci z bardzo długimi okresami bez rzutów, zwłaszcza przy skutecznej terapii, mają większą szansę na późniejsze przejście w postać wtórnie postępującą lub w ogóle unikną przejścia w postać wtórnie postępującą.
W medycynie staramy się nigdy nie mówić „nigdy”, jednak jest to trudne do określenia, ponieważ nie da się przewidzieć tego, co będzie działo się z organizmem ludzkim. Kiedyś mówiło się, że pacjenci z rzutowo-remisyjną postacią, czasem po 15, a czasem po 20-25 latach, ale w 80% przejdą w postać wtórnie postępującą. Czyli zakładało się, że nawet w naturalnym przebiegu choroby, bez leczenia, po dość długim okresie chorowania część pacjentów jednak tej postaci nie będzie miała.
Wraz z wprowadzeniem terapii na SM, granica ta przesuwa się dalej. A więc pacjent, który jest odpowiednio leczony (szybko, a w razie nieskuteczności terapii lek jest zmieniany na inny), może umrzeć w sędziwym wieku, w pełni sprawny, z zupełnie z innego powodu. A więc, można nie rozwinąć wtórnie postępującej postaci, bo tak naprawdę wynika to z nakładania się wielu lat trwania choroby z rzutami, a potem – ze starzenia się mózgu.
Każdy z nas, czy to chorujący na chorobę neurologiczną, czy też nie, podlega starzeniu. U każdego widać wraz z wiekiem coraz większą trudność w sprawnym poruszaniu się, szybkim reagowaniu na bodźce, w sprawnym myśleniu, pamięci. U osób z SM w ośrodkowym układzie nerwowym pojawiają się swego rodzaju „blizny” po zmianach zapalnych, które sprzyjać będą temu, że trudności związane ze starzeniem się będą widoczne wcześniej. Można więc ująć to w taki sposób, że postać wtórnie postępująca wynika trochę bardziej nie z samego SM, ale z szybszego starzenia się mózgu, który już się trochę nachorował.
Mówi się, że nawet do 20% pacjentów z SM ma tzw. łagodny przebieg choroby. Oczywiście w cudzysłowie, bo jeśli występują rozsiane zmiany w mózgu, to trudno mówić, że nie mają one żadnych konsekwencji. Tacy pacjenci, bez klasycznych objawów SM, ale ze zmianami w mózgu, mogą mieć problemy z bardziej skomplikowanymi zadaniami w testach psychologicznych. Dlatego też trudno mówić o takiej kompletnej łagodności. Jednak na pewno ci pacjenci nigdy nie będą mieć problemów ze sprawnością w poruszaniu się, a to jest to coś, co głównie definiuje postać wtórnie postępującą.
PL2301189174